czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział 1

   Ten dzień nie zapowiadał niczego dobrego. Obudziłam się cała połamana i obolała, ledwo co mogłam się podnieść z łóżka. Męczyło mnie dziwne przeczucie, że coś jest nie tak, że dziś stanie się coś złego, a na domiar złego czekał mnie kolejny ciężki i fascynujący dzień w pracy
   Z wielkim trudem i niechęcią wstałam z łóżka, nasunęłam na nogi moje ukochane pluszowe kapcie, które dostałam od mamy rok temu na gwiazdkę. Naciągnęłam na siebie starą i rozciągniętą bluzę i jak codziennie rano zeszłam na dół do kuchni zaparzyć sobie kawę i zjeść jakieś śniadanie. 
   Spojrzałam na zegarek, który wisiał w kuchni nad drzwiami. Wskazówki pokazywały godzinę siódmą, miałam jeszcze niespełna godzinę do rozpoczęcia pracy. 
   - Cześć skarbie. - w drzwiach kuchni pojawiła się moja mama, już ubrana i tryskająca energią. Za każdym razem gdy widziałam ją w takim stanie, zastanawiałam się skąd u niej bierze się taki dobry nastrój tak wcześnie rano.
   - Yhym, cześć. 
   - Czyżby księżniczka znowu się nie wyspała?
   - Mamo, wiesz, że nie lubię kiedy mówisz do mnie w ten sposób. - ton mojego głosu musiał być o wiele ostrzejszy niż zamierzałam, ponieważ mama w geście poddania uniosła ręce i zajęła się szykowaniem śniadania dla nas obu. - Przepraszam... nie chciałam.
   - W porządku, rozumiem. Też mam czasami takie dni.
   Na jej twarzy zagościł przyjazny uśmiech. Nie umiałyśmy się długo na siebie gniewać. Miałyśmy tylko siebie, nikogo więcej. Byłam jej jedynym dzieckiem, a do tego mój tato zginął w wypadku samochodowym kiedy miałam dwa latka i w ogóle go nie pamiętam. Znam go tylko z opowiadań mojej mamy i dziadków. Minęło już wiele lat od jego śmierci, ale ona wciąż nie mogła sobie poradzić z jego odejściem i nie związała się z nikim od tamtego czasu. Kilkakrotnie próbowała, ale zawsze kończyło się to z niepowodzeniem i słowami: "Już nigdy więcej nie umówię się z żadnym mężczyzną." Chociaż ostatnio poznała jakiegoś nowego faceta i wszystko jak na razie idzie w jak najlepszym kierunku, może właśnie dlatego w ostatnich dniach humor jej tak dopisuje.
   - O czym tak skarbie myślisz?
   - Hm...? - z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy. 
   - Pytałam o czym myślisz, odpłynęłaś i w ogóle nie słuchasz co do ciebie mówię.
   - Oj przepraszam. 
   - Ostatnio bardzo często ci się to zdarza. - w jej oczach było widać troskę. - To przez ten zbliżający się koncert?
   Mama przyłapała mnie jak wpatrywałam się w kalendarz wiszący na lodówce z zaznaczoną datą jedenasty listopada fioletowym serduszkiem, a obok wisiał napis: "Jeszcze 30 dni do spełnienia marzeń."
   - Chyba tak, nie mogę się już doczekać, dopiero co kupiłam bilety. To przecież było prawie rok temu, a tu już za 30 dni koncert. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Odliczam każdą chwilę do koncertu. Ciągle się zastanawiam jak będzie, jakie piosenki zaśpiewa i w ogóle. Aww!
   Pełna entuzjazmu spojrzałam na mamę, która nagle zastygła w bezruchu. Jej twarz posmutniała, a wzrok utkwił w jakimś odległym punkcie.
   - Mamo, stało się coś?
   Podeszłam do niej i położyłam swoją dłoń na jej ramieniu, by wiedziała, że jestem tutaj dla niej. Mój gest nie spodobał się jej i zrobiła krok w tył. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem po czym odwróciła głowę w bok.
   - Mamo, o co chodzi? Nigdy się tak nie zachowujesz. To ma coś wspólnego z tym facetem, którego poznałaś?
   - Nie, nie. Nick nie ma nic z tym wspólnego.
   Zapadła między nami długa cisza. Mama chcąc rozładować napięcie poprosiła byśmy usiadły przy stole i spokojnie porozmawiały.
  - Kochanie... ja wiem, że to bardzo ważny dzień dla ciebie, ale... 
   Zdenerwowanie utrudniało jej mówienie. Nie mogła sklecić zdania i się wysłowić. Nie wytrzymałam tego napięcia i uderzyłam ręką w stół i kazałam jej powiedzieć o co chodzi. Obie byłyśmy zaskoczone moim zachowaniem, nigdy tak nie robiłam.
   - Wiem, że w piątek jest koncert i masz już kupione bilety. - jej wzrok powędrował na bilety, które były przyczepione magnesami do lodówki. - I wiem, że obiecałam ci dać wolne tego dnia w pracy, byś mogła pójść, ale... jejku, jak ja mam ci to powiedzieć... - zakryła twarz rękami.
   Odkąd skończyłam liceum, pracowałam w hotelu, który prowadziła moja mama. Pracowałam na recepcji, przyjmując gości. Były też takie dni, kiedy trzeba było pomóc pokojówką w porządkach, barmanom w obsłudze przyjęcia. Coraz częściej zdarzało się, że zajmowałam się odprowadzaniem gości do pokoju i tłumaczeniem im co gdzie jest, ale także załatwianiem im rozrywki, kupowaniem prezentów, biletów i wiele innych rzeczy. W rzeczywistości zajmowałam się tam wszystkim i niczym, rzec by można, że byłam takim popychadłem, ale z racji tego, że byłam córką właścicielki i zarazem menadżerki hotelu, byłam traktowana pobłażliwie. 
   - Nie mogę ci go dać. Potrzebujemy cię wtedy w hotelu. Nikt nie dostanie wolnego tego dnia. Będziemy mieć dużo gości, zjedzie się wiele osób właśnie na ten koncert, wszystkie pokoje będą zajęte, każda para rąk tego dnia się liczy.
   - Że co?!
   Zbyt gwałtownie się podniosłam, na skutek czego przewróciłam krzesło i rozlałam swoją niedopitą kawę.
   - Dobrze wiesz jak wiele dla mnie znaczy ten koncert. Bilety czekają na mnie już od dawna. Na ten koncert czekałam kilka lat... wiesz, że na ostatnim nie mogłam być, bo miałyśmy problemy finansowe, bo hotel źle prosperował. 
   Niekontrolowanie z moich oczu zaczęły płynąc łzy. Nie mogłam sobie poradzić z emocjami, które się we mnie kotłowały. Złość, rozczarowanie, smutek, żal i wiele innych. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Miałam nadzieję, ze to sen. Zły sen, który zniknie gdy tylko się uszczypnę.
   - Kochanie ja to wiem, wiem ile dla ciebie to wszystko znaczy...
   - Ale mimo to nie pozwalasz mi iść na ten koncert! - ponownie uderzyłam ręką w stół. Mama się wzdrygnęła, w jej oczach widziałam strach.
   - Wiem, że jesteś dorosła, ale zrozum, musisz tego dnia być w pracy. Bądź odpowiedzialna i konsekwentna wobec swoich decyzji. 
   - I ty mówisz mi o byciu konsekwentnym względem własnych decyzji? To ty nie dotrzymujesz słowa! Jak możesz mi to robić, jak?!
   Nie czekając na jej reakcje pobiegłam na piętro pokonując po dwa schody na raz. Trzasnęłam z całych sił drzwiami, specjalnie, by mieć pewność, że usłyszała.  
   Stanęłam na środku pokoju i nie zwracając uwagi na nic głośno krzyknęłam, raz, drugi, trzeci. Zaczęłam dławić się własnymi łzami. Nie kontrolowałam tego co się ze mną działo, nie potrafiłam zapanować nad własnymi emocjami
   Podeszłam do biurka, jednym ruchem ręki zrzuciłam wszystko co się na nim znajdowało. Zerwałam wszystkie plakaty z szafy. Tupałam, krzyczałam, waliłam pięściami w ścianę, aż w końcu zmęczona opadłam na łóżko i znów zaczęłam płakać.


♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Witajcie kochani! ♥
Po długiej przerwie ponownie wracam do pisania.
Od razu zaznaczam, że jest to opowiadanie mojego autorstwa, nie tłumaczenie.

Pierwszy rozdział mamy za sobą, mam nadzieję, że wam się spodoba.
Niebawem postaram się dodać kolejny.
Jeśli chcecie być informowani to proszę o nicka w komentarzu lub w zakładce informowani.
Wielka prośba:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! ♥ 
Wasze opinie wiele dla mnie znaczą.

Buziaczki, @OLLG_poland